poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 4 Uśmiechaj się częściej

Hej, więc może na początek trochę wyjaśnień. Nie dodawałam żadnych postów bo miałam szlaban, okropny szlaban. Teraz notki będą się pojawiać regularnie. 
Trzy tygodnie póżniej:
          - Pansy!!!
          - Co?
          - Nudzi mi się.- marudził Draco siadając na jednej ze skórzanych kanap, w pokoju wspólnym.
          - To idź do Blais'a, albo do Jane i nie nudź.- powiedziała pochylona nad esejem z transmutacji.
          - Nie mam ochoty patrzeć jak się całują i chichrają.- obrzydził się Malfoy.
          - Rób co chcesz, tylko mnie nie denerwuj.- Parkinson była zajęta zadaniem nie miała ochoty niańczyć blondyna.
           - Taaa, myślałby kto że, naprawdę się uczysz.- ziewnął.
           - Ja, w przeciwieństwie do ciebie, chcę coś osiągnąć. Pamiętaj że, są takie dziedziny, w których znajomości nie wystarczą.- zaśmiała się.
           - I tak ci się to nie przyda.
           - Dlaczego?
           - Bo znając życie, po skończeniu szkoły weźmiesz ślub i do końca życia będziesz siedzieć z gromadką bachorów. Albo, znając twoje szczęście  nie skończysz szkoły.- stwierdził poważnie.
          -  A konkretnie?
          - Sugeruję że, przed wscześnie zostanę wujkiem.- wyszczeżył się.
          - Acha, prędzej, to zostaniesz ojcem.- odgryzła się Pansy.
          - Jak Jane i Blaise dalej, będą się tak dogadywać to oboje, będzięmy wujostwem.- jego mina spoważniała.
          - Och, myślę że Diabeł i Jane są na tyle odpowiedzialni, że nie zrobią głupstwa.- stwierdziła poważnie.
         - Ale do tej pory pilnowałem Jeanne na każdym kroku, a ostatnio dałem jej wolną rękę, boję się że źle to wykorzysta.- zmartwił się.
         - Nie martw się, ona wie co robi.- spojrzała prosto w srebrno-niebieskie oczy Draco. Poruszyła ją troska, jaką chłopak ofiarował przyjaciółce.
         - Mam złe przeczucia, jej pogodna aura stale się powiększa, czasem nawet nie potrafię wygonić jej nadmiernych uczuć z mojej głowy. Aura, która panuje w jej głowie wacha się na granicy miłości z namiętnością,  uczucia cały czas się kumulują. Boję się że będzie chciała je uwolnić w niewłaściwym momencie. Sam dobrze wiem, że wtedy ciężko jest nad sobą panować, nawet gdy jest się już wyrachowanym graczem. Mam złe przeczucia, ona sobie nie poradzi.- wyznał.
          - Spokojnie, Blaise tam jest, nic się nie stanie.- próbowała go uspokoić.
         - ...ale chyba już coś się stało...- głos się mu załamał.
         - Czyli mówisz że oni już ze sobą spali?- zapytała.
         - Nie jestem pewien.- tłumaczył - To było sześć dni temu. Obudziłem się w środku nocy z niepokojącym uczuciem, działało ono w miejscu w, którym zwykle wyczuwam uczucia Jane. Było to połączenie szczęścia, porządania i miłości. Od razu skojarzyłem fakt że Jane i Diabeł mieli się tego dnia spotkać w pokoju życzeń. Podsłuchałem ich rozmowę i słyszałem jak długo o czymś dyskutują, dotyczyło to tego spotkania. Chcieli coś zrobić.- powiedział jednym tchem.
         - Spokojnie, nawet jeśli między nimi do czegoś doszło, to musisz pamiętać, że Jeanne nie jest dzieckiem, ma tyle samo lat, co ty i ja. A my od paru dobrych lat nadurzywamy  wolności i nic nam nie jest.
          - Tylko że, nas od początku traktowano jak dorosłych, a Jane zawsze jest w moich oczach małym dzieckiem. Traktowałem ją jak dziecko, ona jest jeszcze dzieckiem.- żalił się.
          - Szczerze mówiąc, to my też w oczach prawa też jesteśmy jeszcze dziećmi. Spokojnie Jane  nic nie zrobi spokojnie....- uspakajała go, gładząc jego policzek.
               Tylko Pansy potrafiła zapanować nad Draco, toważyszyła mu od początku szkoły. Poznali
się trochę przed pierwszym wyjazdem do Hogwartu, podczas bankietu, który zorganizowali państwo Parkinson z okazji wyjazdu dzieci do szkoły. Zaproszono wszystkich obecnych ślizgonów.
Pansy, tak samo jak on, nie znosiła urządzanych przez rodziców przyjęć. Tylko oni siedzieli w bezruchu na krzesłach, gdy inni młodzi czarodzieje nawiązywali nowe znajomości. W pewnym momencie, przy stoliku Draco pojawiła się, jedenastoletnia wtedy Avis Orson, obecnie najgłupsza i najbardziej kochliwa ślizgonka w całej szkole. Która postanowiła lepiej, go poznać. Draco nie wiedział co robić, to był jego pierwszy atak szalonej fanki. Chłopak nie miał już pomysłów gdzie iść, Avis za każym razem szła za nim, a z każdą minutą stawała się coraz bardziej namolna. W pewnym momencie miał ochotę się już poddać, Orson nie dawała za wygraną. Brzydotę nadrabiała pewnością siebie. Blondyn długo błądził po rezydencji Parkinson'ów z tą dziewczyną na karku, aż trafił w ślepy zaułek. W pokoju do którego weszli nie było innych drzwi. "To już po mnie"- pomyślał, gdy Orson zaczeła się do niego zbliżać. Zamknął oczy, czekając aż śliskie łapy dziewczyny zmieżwią mu fryzurę, a jej wyszminkowane usta  odbiją się na jego ciele, ale nic takiego nie nastąpiło. Usłyszał tylko otwieranie drzwi i dziewczęcy głos: "Avis, ktoś próbuje zabrać, twoją kosmetyczkę." I kolejny łoskot drzwi. Otworzył oczy, zobaczył przed sobą ślicznotkę o czarnych włosach, zielonych oczach i lekko spłaszczonej twarzy. Tego dnia Pansy i Draco zostali przyjaciółmi.
         - Pansy, możemy porozmawiać o czymś innym? Temat Diabła i Jane, mnie wykańcza.- zapytał po dłuższej chwili milczenia.
         - Dobra, a o czym chcesz rozmawiać?- dziewczyna przyjeła zmianę tematu z ulgą.
         - O czym kolwiek. Narzuć jakiś temat.
         - Wiesz co jest za tydzień?- zapytała tajemniczo, po chwili namysłu.
         - O kurde, zapomniałem, Dzień psikusów! O nie, nie zdąże nic wymyślić!-  lamentował.
         - Zapomniałeś że, w tym roku jest dodatkowe utrudnienie. Król i Królowa Kawałów, pracują razem.- zaśmiała się.
         - Zabini i Welter, razem! Nie przeżyję tego dnia!
         - Tak, napewno przygotują coś niezapomnianego.- stwierdziła ślizgonka.- Do jutra, Draco.- powiedziała znikając za przejściem prowadzącym do wyjścia z lochów.
                Dzień 27 września, został ochrzczony Dniem Psikusów jeszcze podczas dzieciństwa Jane i Draco. W ten dzień robili kawały rodzinie, przyjaciołom, a czasem nawet nieznajomym. Gdy Malfoy poszedł do Hogwartu zaproponował to święto swoim najbliższym znajomym, szybko się przyjeło. Więc, chociaż nie są już małymi dziećmi dalej wkręcają się na wzajem. Dzień ten obchodzi tylko elita Slithernu: Draco, Pansy, Blaise i Teodor. W tym roku dołączyła do nich Jane. Gdy byli dziećmi Jeanne zawsze była ponad Malfoy'em. Robiła najlepsze kawały, a gdy konsekwencje były niebezpiecznę, winę zwalała na Draco. Blondyn domyślał się że w ciągu sześciu lat nie wyszła z formy. A jeśli będzie współpracować z Diabłem, królem kawałów to katastrofa nieunikniona.
****
              "Blaise miał dziś za dobry humor, ciekawe co mu się takiego przytrafiło."- zastanawiała się następnego dnia Pansy.-"To na pewno ma związek z Jane, tego jestem pewna."- rozmyślała.-"Chyba do niej pójdę, bo od Diabełka niczego dzisiaj nie wyciągnę." Wyszła ze swojego dormitorium i ruszyła w stronę wieży astronomicznej, gdzie Jane miała w zwyczaju się uczyć, cały czas miała nadzieje że się w końcu czegoś dowie.
       Mijała właśnie najstarszy gobelin w zamku, który znajdował się na tym samym piętrze co wejście na wieże, gdy zuwarzyła siedzącą na parapecie Jeanne. Twarz miała jak zwykle kamienną, ale w jej oczach widać było że jest szczęśliwa.
   - Cześć, Jane.- zagadneła ją.
   - Hej.-odpowiedziała rozmarzona.
   - Widziałaś dzisiaj Blaisa, nigdzie go nie mogę znaleść, od kolacji go nie widziałam.- skłamała gładko,  na chwilę zapanowała cisza.
   - Diabełek był przez cały czas u mnie.- na twarzy dziewczyny pojawił się lekki rumieniec, z pewnością pierwszy w całym jej życiu.
" Co miłość potrafi zrobić z człowieka."-pomyślała brunetka siadając koło niej.
    - Dlaczego ty się nigdy nie uśmiechasz? - zapytała.- Przeciesz widzę że jesteś zadowolona.
    - Jakoś nie umiem, nigdy nie próbowałam.  
    - Spróbuj. Na pewno będzie ci z uśmiechem do twarzy.- zachęciła ją Panss.
    - Ok.- powiedziała i........ uśmiechneła się
Na ten widok Pakirson zaczęła się śmiać.
    - Z czego się śmiejesz? Aż tak źle? - zapytała Welter.
    - Nie, wyglądasz ślicznie, tylko zawsze jestęś taka poważna, a jak się uśmiechasz to masz takie dziecięce dołeczki.- zaśmiała się Pansy, po czym wyczarowała lusterko i podała je Evil, ktõra ujrzawszy swoje odbicie jeszcze bardziej się rozpromieiła.
      -Uśmiechaj się częściej.- powiedziała brunetka.- Tylko dalej nie znam powodu twojego zadowolenia. - zagadneła ją.
      - Blaise jest po prostu kochany!- rzekła.  
      - Dowiem się czegoś więcej? - dopytywała się.
      - Dzisiąj raczej nie. - powiedziała.
      - No, to trudno.- Pansy się tego spodziewała, a nie chciała na nią naciskać- Pa, Jane.- to powiedziawszy wstała.
       - Do jutra. - krzykneła Welter.
****

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 3 Dziecko opuszcza gniazdo


                          Przyjaciele powoli zbliżali się w stronę zamku, a humor im dopisywał;
            -  Pasujesz do Avis Orson  jak skrzat do miotły.- mimo iż Jane nie umiała się śmiać, uwielbiała przekomarzać się z Draco, a to że zawsze gdy rozmawiali, dziewczyna miała poważną i bezwzględną minę sprawiało że ich dialogi, wydawały się jeszcze śmieszniejsze.
             - Ja, za to już cię widzę na ślubnym kobiercu wraz z rudym Wasley'em.- odgryzł się blondyn śmiejąc się, ale nie ze swojego komentarza, tylko z miny przyjaciółki.
             - Mogę być światkiem na twoim ślubie z McGonagall?- zapytała, nie zwracając uwagi na docinki z jego strony.
            - Nie, bo profesor Mc Wredna znalazła już miłość swojego życia.- powiedział przyciszając glos i wskazując na idącego za nimi Severusa Snape'a
        - Ciekawe kiedy się jej oświadczy. Mam nadzieję że zanim skończą dwieście lat, a to już niedługo.- stwierdziła Welter.
                          Draco chciał coś powiedzieć, ale za nim zdążył, zaważył że od strony zamku biegnie w ich stronę jakaś postać. Gdy człowiek  ten, był już bliżej Malfoy rozpoznał w nim swojego kumpla, Blaise'a.
          - Hej, Smoku!- krzyknął zdyszany Zabini- Są jakieś wieści?
          - Są Diable, później ci powiem co się dowiedziałem.- odpowiedział mu Draco.  Ale Zabini już go nie słuchał, za to bardzo zainteresował się kimś innym.
         - Cześć jestem Blaise Zabini.- powiedział wyciągając rękę do dziewczyny.
         - Jeanne Welter, ale wszyscy mówią mi Jane.- przedstawiła się ściskając jego dłoń.
         - Mi mówią Diabeł, bo jestem piekielnie przystojny.- wyszczerzył się Blaise, a dziewczyna spojrzała tylko na niego z politowaniem, ale musiała przyznać że w tej kwestii mówił prawdę; miał ciemne, błyszczące włosy, brązowe, duże oczy w których tańczyły wesołe iskierki. Był wysoki i umięśniony, a na jego ustach gościł życzliwy uśmiech.
        - Wiedziałem że się polubicie.- wtrącił Draco z dezaprobatą, ale Blaise tylko machnął ręką.- Przyjdę do ciebie za godzinę.
           - A możesz przyprowadzić swoją śliczną koleżankę?- spytał z uśmiechem Diabeł, na co blondyn przewrócił oczami.
            -" Pewnie, sam pójdziesz do niego, a mnie zostawisz z jakimś opasłym tomem encyklopedii, co? "- zapytała oskarżycielsko, przez myśli.
            - " Jak chcesz to możesz iść ze mną, tylko błagam cię nie odstawiaj takich scen."-  powiedział Draco.
            - " Zazdrosny? " - zapytała z ironią.
            - " No, skądże. "
            - " Jesteś zazdrosny o mnie, czy o niego? "-spytała z naciskiem.
            - " A o kogo mam być? Co mam tak patrzeć jak on z tobą flirtuje, i nic nie mówić? Myślisz że pozwolę odbić Blaise'owi moją małą, słodką siostrzyczkę? "- rzekł Draco z ironią.
             - " Małe słodkie siostrzyczki szybko rosną, a poza tym to ja bym Diabełkowi zaufała. " - i tak zakończyła niewerbalną rozmowę z przyjacielem. -Na pewno przyjdę z Draco.- poinformowała Blaise'a.
             - No to za godzinę! - Zabini uśmiechnął się tryumfalnie i mrugnął porozumiewawczo do Malfoya co miało oznaczać nie mniej, nie więcej jak to że spełniły się jego największe marzenia i oddalił się tanecznym krokiem w stronę zamku.
               - I co ty wyprawiasz!?- zapytał  gdy Blaise był już wystarczająco daleko.
               - To on zaczął!
               - A ty się na to zgodziłaś.- chłopak nie dawał za wygraną.
               - No, wiesz przecież to twój kumpel.
               - I co z tego? Dla ciebie to obcy facet.
               - A ty możesz się spotykać z kim chcesz, miałeś już wiele dziewczyn, a ja nie mogę po prostu z nikim porozmawiać, przecież nie jestem już małym dzieckiem.- Jeanne była już nie źle wkurzona.
              - Ale ty jesteś moją małą dziewczynką.
              - Wiesz co?! Żal mi cię! Nie jestem przecież dzieckiem!- krzyczała rozdrażniona dziewczyna.
              -  Powtarzasz się...- powiedział Draco, któremu ta sytuacja wydawała się być strasznie zabawna.
              - Nie rozumiem tylko dlaczego tak mnie chronisz.- dziewczyna zmieniła temat.
              - Bo cię kocham, Jane.- pewnie każdą inną osobę usatysfakcjonowałyby te słowa, ale Welter ciągła dalej:
               - Jest takie przysłowie ,,Jeśli kogoś kochasz to daj mu wolność ''.- powiedziała rzeczowym tonem.                                                                  -Nie mogę dać wolności komuś kto nie jest na nią przygotowany! Ty nie znasz życia! Tobie się wydaje że Hogwart to cudowna, cywilizowana i bezpieczna szkoła! Tak jest na pozór! Nie wiesz co tu się dzieje w nocy, poza zasięgiem nauczycieli! Bezpieczniejsze od tego co się tu dzieje jest bycie śmierciożercą! To nie miejsce dla ciebie. - Ale dla ciebie tak, mogę się założyć że ty należysz do tego świata.- rzekła zezłoszczona wypowiedzią przyjaciela.
             - A ty zawsze nie omylna. Tak, to prawda, przecież  jestem królem. Królem nocnego życia!- rzekł. - Tylko że ja, w przeciwieństwie do ciebie radzę sobie w takich sytuacjach.....
             - Ta, chyba królem debilstwa!- mruknęła.
              -.......a ty powinnaś zostać w swoim królestwie książek i encyklopedii.- powiedział i poczochrał ją po głowie.
               - A czy Blaise też "żyje" w tym nocnym królestwie Dracona Malfoya? - zapytała, chociaż znała odpowiedź.
              - A myślisz że dlaczego się przyjaźnimy? To nie jest tylko moje królestwo, to królestwo moje i jego, "Królestwo Diabła i Smoka".- zaśmiał się Smok, dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział.
               - Fajnie, skoro ty mnie nie chcesz mi nic pokazać, to zrobi to Diabeł.- powiedziawszy to wbiegła do zamku.
    Draco zamiast biec za nią, zaczął błagać Merlina, o jeszcze trochę cierpliwości.
 ****

                         Godzinę później, Jane podążała w kierunku dormitorium Blaise'a, przed nią szedł zamyślony Draco. Martwił się o przyjaciółkę, ale wiedział że nic w tej sytuacji nie wskóra, Jeanne była za bardzo uparta i wszystko musiała wypróbować na własnej skórze. A Diabeł i tak zawsze był miłym człowiekiem o dużym poczuciu humoru. Na pewno nie zrobiłby jej nic złego, przecież przy nim można tylko umrzeć ze śmiechu. Malfoy, który mimo wszystko uważał Blaise'a za osobę opiekuńczą postanowił wyluzować i dać jej tym razem wolną rękę. Jednak mimo postanowienia nie przestawał się martwić.
                         Po kilku minutach stanęli przed portretem przedstawiającym łysego staruszka o krzywym nosie i w kanciastych okularach, który pogrążony w lekturze nie zauważył przybyłych gości. Dopiero, gdy Draco chrząknął starzec podniósł wzrok z nad książki.
             - Hasło.- odrzekł.
              - Diabeł rządzi.- powiedział bez entuzjazmu blondyn, a portret po tych słowach przesunął się ukazując przejście. 
                         Pokój, który znajdował się za obrazem miał kształt litery "L" i był bardzo duży. Na podłodze rozciągał się miękki, ciemnozielony dywan, przy jednej ze ścian była wielka, przestronna szafa, jak wszystkie meble w tym pomieszczeniu wykonana z dębowego drewna, na przeciwko niej stało wygodne łóżko oraz kanapa. W pokoju był też kominek w, którym teraz tańczyły ciepłe płomienie. Dormitorium ozdabiały obrazy i portrety, a na suficie wisiał kryształowy żyrandol.
             - I jak wam się podoba moje nowe królestwo? Jest tak cudowne jak hasło do niego, co? - zapytał pogodnie Zabini.
              - Zastanawiam się dlaczego dali na prefekta naczelnego takiego nieodpowiedzialnego idiotę.- burknął tylko Malfoy.
              - O, widzę że jesteś zazdrosny, Smoku.- zaśmiał się Blaise.- A gdzie jest Jane?
              - Nie wiem, przed chwilą tu była.- powiedział wyraźnie zaniepokojony Draco rozglądając się po pomieszczeniu. Ale szybko się uspokoił widząc dziewczynę wygodnie rozciągniętą na kanapie Diabła. 
              - "Jane, co ty wyprawiasz?!"- skarcił ją.
              - " A co nie widzisz? To twój manewr nr 5, z twoich notatek. Tych o nazwie ,,Dzienniki Smoka, podrywacza nr 1".- rzekła spokojnie.
              - "Czy ty mi grzebiesz w rzeczach?"
              - "Leżało na łóżku, to otworzyłam."- powiedziała.
               - "Potem się policzymy."- zagroził.    
****     
                              Następnego dnia Jane miała bardzo dobry humor i była dla wszystkich wyjątkowo miła ( ale dalej nie potrafiła się uśmiechnąć), Blaise również przejawiał objawy wesołości i tylko Dracon patrzył na swoich przyjaciół z lekkim obrzydzeniem. Podczas kolacji Malfoy nie starał się już ukrywać uczuć.
                - Witaj Pansy, siema Smoku, cześć Jeanne.- powiedział rozpromieniony Zabini siadając koło dziewczyny i całując, co Malfoy skomentował odruchem wymiotnym, a siedząca po jego drugiej stronie Pansy uśmiechnęła się zwycięsko. Od dawna wiedziała że to odpowiednia dziewczyna dla Diabła.
                            Draco zaintrygowała tylko szybkość z jaką jego przyjaciele nawiązali kontakt. Co prawda Blaise miał chyba tyle samo dziewczyn, co on sam, ale Jane jeszcze nigdy nie miała chłopaka. Ba, ona nigdy nikogo nie darzyła żadnym uczuciem. No, może z wyjątkiem jego, Dracona. Jej dziwne zachowanie dało Smokowi dużo myślenia. Postawił nawet przed sobą to okropne pytanie: "Czy ja dobrze robiłem traktując ją jak dziecko?"
              - Myślałem że nie nienawidzisz jak ktoś do ciebie mówi "Jeanne".- rzucił ze zdziwieniem i nawet trochę dostrzegalną irytacją, ale dziewczyna wzruszyła tylko ramionami-  Blaise możemy pogadać, tak w cztery oczy?- spytał przyjaciela dość sucho Malfoy, chłopak tylko kiwnął głową wstając od stołu i po drodze dając Jane buziaka. W milczeniu wyszli z wielkiej sali i skierowali się do nieużywanej już klasy zaklęć.
              - Co ci do tego pustego łba Zabini strzeliło, mało jest dziewczyn w Hogwarcie?- darł się Malfoy.
              - Ale o co ci Smoku chodzi?
               - O to że Jane nie jest taka jak inne, to nie pierwsza lepsza dziwka, jak ją rzucisz to będzie rozpaczać miesiącami! Nie pozwolę ci jej skrzywdzić!- wydzierał się blondyn.
               - Ale ona naprawdę mi się podoba.- mówił wolno i spokojnie Blaise, który dobrze znał swojego przyjaciela.
              - Tak, podoba ci się na jedną noc!- wrzeszczał.
              - Znamy się długo i wiesz że jeśli tobie na czymś zależy, to mnie też.- Zabini uspokajał.- Jane jest miła, ładna, inteligentna ale, niedoświadczona. Nie zrobię jej krzywdy, zależy mi na niej.- powiedział zgodnie z prawdą.
                - Mam cię na oku, Zabini.- rzekł uspokoiwszy się, a na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. Był to dla Diabła dobry znak.
  ****
 

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 2 Połączeni na wieki

                           W tym samym czasie przyjaciel Dracona, Blaise Zabini, zwany przez znajomych Diabłem siedział na parapecie w swoim nowym dormitorium z butelką Ognistej Wisky i świętował awans na prefekta naczelnego. Żałował że Draco nie mógł przyjść ale przecież nie można odwołać spotkania z samym Voldemortem, dziwił się tylko że Czarny Pan wezwał do siebie tylko Malfoy'a i Welter. Tak, dlaczego jego przyjaciel zawsze dostaje misje tylko z Jane, co go w ogóle z nią łączy? Te pytania dręczyły Blaise'a od dłuższego czasu, miał nadzieje że dostanie na nie odpowiedź gdy pozna tą dziewczynę bliżej. Na razie nie posiadał zbyt wielu informacji na jej temat, wiedział tylko że pochodzi z bardzo starego rodu, że do tej pory uczyła się we Francji i że Draco strasznie za nią tęsknił. Wiedział też że była ładna, nawet bardzo ładna; miała długie, lekko pofalowane brązowe włosy, zielone, duże oczy, jasną cerę, długie zgrabne nogi i równie bogatą figurę. Jednym słowem miała takie cechy jakie Diabeł najbardziej pożądał w dziewczynach. Te cechy sprawiały że Blaise chciał jeszcze bardziej ją poznać.
 ****

                          Draco i Jeanne weszli do wskazanego przez jakiegoś starego śmierciożercę pokoju, był to dość duży salon o barwach Slitherinu, znajdował się tam ładny, ozdobny kominek, na środku leżał perski dywan, a pokryte srebrno-zieloną tapetą ściany ozdabiały liczne portrety oraz obrazy, aksamitne zasłony oddzielały ten mroczny pokój od radosnego, kolorowego świata. W centrum komnaty stał ogromny, wygodny fotel, w którym siedział nikt inny jak Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać. 

          - Witaj, Panie.- rzekł Malfoy oficjalnym tonem, Jane nic nie powiedziała.
          - Mam dla was bardzo ważne zadanie- zaczął mówić głosem który trochę przypominał syczenie węża- ale najpierw chce wiedzieć czy pierwsza część planu przebiegła zgonie z naszą umową.
           - Tak, nie było komplikacji.- powiedziała zgodnie z prawdą Welter.
           - To dobrze, ale przejdźmy do bieżących spraw. Więc, jak wiecie kazałem przenieść się Jeanne do Hogwartu ponieważ jest tu wiele przedmiotów związanych z moją przeszłością, potrzebuję ich do udowodnienia moich zamiarów. Jakoś znudziło mi się udawanie czarnego charakteru. Liczę tylko, na to, że wasze działania będą dyskretne.
           - Rozumiem, nam tylko jedno pytanie; dlaczego kazałeś przenieść mi się tutaj, przecież Draco i Blaise sami by sobie poradzili z tym zadaniem?- zapytała, tak jakby rozmawiała z człowiekiem równym sobie.
          - Sprowadziłem cię tu, by mieć pewność że Malfoy i Zabini niczego nie spieprzą. Przecież wiesz, że tobie najbardziej ufam.
          - Więc dlaczego nie wezwałeś również Zabiniego?- dopytywała się Jane.
          - Jesteś bardzo spostrzegawcza.- pochwalił ją Voldemort. -Chciałem zamienić z wami parę słów na temat więzi, która łączy waszą dwójkę. Jest ona bardzo rzadkim zjawiskiem i jest chyba nie do odtworzenia. Jeśli dobrze ją użyjecie może pomóc wam w zadaniu...- Sam Wiesz Kto zamyślił się- ...teraz idźcie i powiedzcie o zadaniu Zabinie'mu.
            - Żegnaj, Panie.- Draco który nie wtrącał się do ukłonił się prędko i pospieszył za Jane, która wyszła bez słowa.
****

                        Więc Czarny Pan postanowił użyć ich zdolności, które naprawdę były wyjątkowe i niepowtarzalne. Draco i Janene. byli tylko zwykłymi przyjaciółmi, potrafili rozmawiać ze sobą nieużywając ani słów ani leglimencji, często mieli takie same sny, potrafili też dzielić uczucia drugiego. I tylko oni wiedzieli w jaki sposób można to osiągnąć; mieli wtedy po dziesięć lat i byli ciekawymi świata dziećmi. W pewien wakacyjny dzień bawili się w starej bibliotece należącej do rodziny Malfoy'ów. Biegali między półkami, pełnymi starych ksiąg śmiejąc się radośnie. Draco, który nie zdążył w porę zakręcić uderzył całym ciałem o jedną z półek. Książki wraz z nim upadły na podłoge, jedna, szczególnie stara księga wylądowała na jego kolanach, a nosiła ona tytuł " Magiczne Więzi Między Ludzkie ". Blondyn na początku pomyślał że to jakiś nudny melodramat, ale gdy tylko zobaczył że na pierwszych stronach mieszczą się formułki potrzebne do uwarzenia jakiś strasznie skomplikowanych eliksirów zmienił zdanie i postanowił ją przeczytać. Usadowił się więc wygodnie na stosie książek, jednak zanim zdążył ponownie otworzyć książkę  w bibliotece pojawiła się Jane, która szybkim ruchem wyrwała mu przedmiot z ręki.
         - "Magiczne Więzi Między Ludzkie"?  Co to jest? Jakieś romansidło?- spytała drwiąco.- Nie wiedziałam że ty takie rzeczy czytasz.
         - Oddawaj!!! To moje!!! - okrzyczał ją Draco, który był napawdę zainteresowany książką- To nie jest żadne romansidło!!! - krzyczał oburzony pytaniem przyjaciółki. Ale Jeanne postanowiła sama to sprawdzić; usiadła po turecku na podłodze i zajęła się przeglądaniem księgi. Po pięciu minutach, które dla Draco wydawały się być wiecznością Jane powiedziała: 
          - Chodź, zobacz co tu znalazłam!- w jej głosie czuć było podniecenie- Fajnie by było być tak połączonym z drugim człowiekiem.
 Blondyn szybko podbiegł do dziewczyny, wyrwał jej z ręki książkę i zaczoł czytać wskazny przez nią fragment;

         - "Eliksir Połączenia Krwioobiegów" 
 Składniki:
     - dwa nasiona tyklobulwy wymoczone w roztworze z czułkoszczepów
      - cztery i pół wysuszonych oczu żuka
      - zerwany podczas pełni liść rozmarynu
      - pół korzenia zamarynowanego brunatnika

      - prawe, suszone przez cztery dni skrzydło gumochłona
      - rumianek zerwany trzeciego lipca i wysuszony na słońcu

Długość przygotowania: pietnaście dni

 Przygotowanie: 
            Dzień pierwszy: zgnieść nasiona tyklobulwy, wsypać do kociołka i mieszać trzydzieści dwie minuty i cztery sekundy w stronę odpowiednią do ruchów wskazówek zegara. Zostawić na pięć dni w ciemnym pomieszczeniu, w tym czasie mieszać co sześć godzin.
           Dzień szósty: pokroić oczy żuków, każde na pięć części, wsypać połowe do kociołka mieszać przez dwadzieścia siedem minut i dwie sekundy w stronę przeciwną do ruchów wskazuwek zegara potem wsypać drugą część pomieszaną z pokruszonym liściem rozmarynu, przez dwa i pół dnia trzymać kociołek w temperaturze minus jeden stopni, mieszać co cztery i pół godziny.
            Dzień ósmy: zgnieść korzeń brunatnika, zamrozić i dodać do wywaru, zamieszać pięć razy i odłożyć w ciemne chłodne miejsce na tydzień.
             Dzień piętnasty: skrzydło gumochłona pokroić na drobne części, tak samo zrobić z rumiankiem, wsypać składniki do kociołka i pomieszać dziesięć razy w prawo.

              By połączyć krwiobieg dwójki ludzi należy podciąć żyły w prawych rękach obojga i przyłożyć do siebie tak by krew tych ludzi zaczęła się mieszać. Następnie nie odrywając od siebie rąk oboje mają wypić eliksir, ktróry ma zapobiedz wykrwawieniu się. Ręce powinny zagoić się po godzinie, wtedy też ujawni się więź, będzie się ona przejawiała umiejętnością odczytywania myśli drugiej osoby, bez użycia magi oraz takimi samymi odczuciami tych osób. Więź ta jest nieodwracalna. - gdy Draco skończył czytać zamyślił się na chwilę;
          - Chyba możemy sprubować, ale ten eliksir jest strasznie trudny do zrobienia. A poza tym zastanów się czy chciałabyś być połączona ze mną do końca życia.- rozmyślał blondyn.
           - A czemu nie, z tobą mogę. A ty? 
           - Skoro ty chcesz, to ja też!- chłopak postanowił nie być gorszy.- No to zaczynamy! -Jeszcze tego samego dnia zebrali potrzebne składniki i zaczęli ważyć eliksir. Dokładnie wypełniali polecenia zapisane w księdze, starali się też by rodzice nie zauważyli że coś knują. Po dwóch tygodniach męczącej pracy, wstawania w nocy i odliczania czasu do podania następnych składników, eliksir był wreszcie gotowy.
          - I co, zrobimy to?- zapytała Jane, gdy dodali ostatni składnik.
           - Nie po to harowaliśmy czternaście dni, żeby się teraz poddać.- rzekł Draco.
            - No dobrze, raz trastalowi śmierć.- Welter podała Malfoy'owi nóż, po czym spojrzała do książki- Musimy podciąć sobie żyły w prawych rękach, potem złączyć ręce w miejscu ran i wypić szklankę tego eliksiru.
          - No to, do roboty.- powiedział chłopak przykładając ostry przedmiot do prawej ręki. Skrzywił się gdy ostrza noża wbiły się w jego delikatną skórę i wytrysneła krew. Jane, również nieczuła na ból, nic nie powiedziała gdy na jej ręce pojawiła się rana. Bez słowa chwycili się za ręce tak że ich otwarte przez ranę żyły stykały się. Następnie oboje wzięli szklanki pełne obrzydliwie wyglądającego eliksiru.
           - Do dna! - Draco nie mógł powstrzymać się od komentarza. 
 Oboje wypili wywar jednym haustem, oboje skrzywili się przełykając go, oboje poczuli mrowienie w okolicach rany. 
Po godzinie na rękach nie było już widać śladu po doświadczeniach, a to oznaczało że przyszedł czas na wypróbowanie nowych zdolności.
          - Draco, powiedz coś w myślach do mnie.- zachęciła go przyjaciółka.
           - Dobra, spróbuje.- chłopak zebrał wszystkie myśli i skoncetrował się- "Ładnie wyglądasz."- pomyślał. Przez ułamek sekundy przez jego głowę przeszła myśl że to nie wypali, ale została ona wybita z głowy kopniakiem od Jane, który oznaczał że dziewczyna usłyszała jego myśli.
           -"Zaraz cię zabije, Malfoy!!!"- usłyszał głos Jeanne w swojej głowie. I już po chwili roześmiany  Draco próbował uciec również uśmiechniętej dziewczynie. 
                         Po sześciu latach, które dzieliły ich od tego wydarzenia, te umiejętności bardziej się rozwineły i zaczeły służyć do bardziej poważnych celów np. do rozmawinia na lekcji.
 ****

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 1 Przyjaźń nie zna granic


Hej, okazało się że pisanie sprawia mi jeszcze większą frajdę niż czytanie. Dzięki Nox i Flo zwracam większą uwagę na interpunkcję i ortografię, ale mimo wszystko mogą wystąpić błędy. Pisanie poprawiło moje samopoczucie, jak na razie mam gotowe sześć krótkich notek. Postaram się publikować co dwa, trzy dni (wyjątki: szlabany).
Miłego czytania, Quenna.
****
                        Jeanne Welter siedziała spokojnie na parapecie w dormitorium i rozmyślała o swoim losie. Mimo młodego wieku miała dużo cięższe życie od wielu dorosłych czarodziejów. Służba Czarnemu Panu już sama w sobie była wielkim poświęceniem. Niestety, Jane nie miała wyboru, wchodząc w szeregi Sam-wiesz-kogo zgodziła się by to on kierował jej życiem a teraz nie było już odwrotu. Mimo że dopiero teraz to zrozumiała wiedziała to od urodzenia, od dziecka wpajano jej posłuszeństwo, uczono niewybaczalnych zaklęć i innych uroków, a przede wszystkim zakazywano pokazywać uczucia. Rodzice mówili jej że uczucia okazują ludzie słabi, mówili też że miłość nie istnieje, że jedyna rzecz, która jest ważna to Czarny Pan i że ma mu być mu posłuszna. Ale Jane nie żałowała swojej decyzji, wręcz przeciwnie, wiedziała że jest to jej przeznaczenie. Poza tym miała wielki skarb którego nigdy nie będzie mieć nawet  Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, miała przyjaciela. Dracon Malfoy był dla niej jak prawdziwy brat i tak go traktowała. Był zawsze przy niej, wszystko robili razem, rozumieli się bez słów. Całe dzieciństwo spędzili w swoim towarzystwie, znali się na wylot. I gdy okazało się że Draco pójdzie do Hogwartu a ona do Beauxbatons nie zerwali kontaktów, zaczeli do siebie pisać, większość znajomości opierających się na pisaniu szybko zanikała, a oni od czasu wyjazdu do szkół spotykali się tylko w wakacje i mimo to że od sześciu lat widzieli się strasznie rzadko ich relacje nie ulegały pogorszeniu, przeciwnie tęsknili za sobą coraz bardziej. Tęsknili tak że listy przestały im wystarczać. Potrzebowali swojej obecności, chcieli być blisko siebie. W końcu ich życzeniie zostało spełnione.
                         Pewnego dnia, z polecenia Czarnego Pana Jane przeniosła się do Hogwartu. Dziewczyna bardzo się ucieszyła z tego powodu, mimo iż wiedziała że Voldemort nakazał tak, by zacząć wcielać swój plan w życie. Jeanne na razie postanowiła nie przejmować się planem i cieszyć się spotkaniem z Draco, którego miała za chwilę zobaczyć. Dziewczna cieszyła się ze spotkania chociaż nie było po niej tego widać. Na jej twarzy nigdy nie gościły żadne uczucia, z jej oczu nigdy nie popłyneła ani jedna łza, a uśmiech nigdy nie pojawił się na jej buzi. Jednak była szczęśliwa. Jedynej rzeczy jakiej jej brakowało to miłości, nie takiej jaką obdażał ją Draco, potrzebowała miłości kogoś innego, lecz przez ''genialny'' plan Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać nie mogła zająć się szukaniem miłości swojego życia. I tu blondyn miał przewagę, bo przecierz uchodził za największego Kasanove w Hogwarcie, bo to on złamał serca już wielu dziewczynom, bo to w nim podkochiwała się damska połowa szkoły. Tak więc mimo iż Welter była jedną z najpiękniejszych dziewczyn w szkole, ślizgon miał większe doświatczenie miłosne od niej, ale to się mogło wkrótce zmienić.
****
                          W pewnym momencie w drzwiach pojawił się Draco, jego platynowe włosy ułożone były jak zwykle w idealnym nieładzie, biała koszula miała podwinięte rękawy, więc na lewym ramieniu widniał Mroczny Znak. Poszapane jasne jeansy dodawały mu charakteru. Całość dopełniał luźnio zawiązany karawat który podkreślał stosunek chłopaka do panujących w szkole zasad.  
          - JANE!!!!! - krzyknoł gdy dziewczyna wpadła mu w ramiona- Kochanie, nawet nie wiesz jak tęskniłem!!!!!- mówił przytulając ślizgonkę.
                         Kochał ją jak siostrę, tęsknił za nią całymi latami, chciał być zawsze blisko niej. To on chciał pierwszy zobaczyć jej uśmiech, to on chciał pierwszy zobaczyć jej łzy, ale nie wiedział czy będzie to jemu dane.
                         Długo by jescze tak stali, wtuleni w siebie, gdyby nie fakt że w Sali Wejściowej czekał na nich Snape. Draco, który pierwszy przypomniał sobie o spotkaniu z profesorem o tłustych włosach wzioł Jane na ręce i nie zwracając uwagi na jej protesty pobiegł w kierunku schodów. Pokonał je, ku przerarzeniu dziewczyny w przerażająco szybkim tempie, skacząc na co drugi, co trzeci stopień.
                          Gdy dotarli do Sali Wejściowej Stary Nietoperz już na nich czekał, wyglądał tak jak zwykle; ciemne, pozbawione wyrazu oczy, czarne, tłuste włosy sięgające do ramion, długi haczykowaty nos, czarna szata i nieodłączny kwaśny uśmieszek, a może raczej grymas.
                          Kiedy staneli w drzwiach Snape spojrzał na nich krytycznie; Malfoy dalej trzymał przyjaciółkę na rękach, a ona opletła rękami jego szyje, ponieważ bała się szybkości z jaką poruszał się Draco. Po dłuższym namyśle mistrz eliksirów postanowił nie komętować tej sceny.
             - Idziemy!- rzucił tylko i ruszył w kierunku drzwi.
             - Chyba Nietoperz nie ma dzisiaj humoru.- skomentował zachowanie profesora Draco kierując się na dziedziniec.
            - Możesz mnie już postawić?!- spytała Jane, gdy opuścili zamek.
            - Nie.- tak jak się spodziewała przyjaciel nie miał zamiaru ustąpić.
            - Jak mnie nie postawisz na ziemi to będe krzyczeć.
            - A krzycz ile chcesz, tylko pamiętaj że przed nami idzie Mistrz dawania szlabanów za zakłócanie ciszy.- powiedział wskazując na nauczyciela.
            - To niesprawiedliwe, ty zawsze wygrywasz!- dziewczyna udała obrarzoną i nieodzywała się już do Dracona.
                             Po kilku minutach znajdowali się już w Zakazanym Lesie, gdzie teleportowali się do starej posiadłości Riddley'ów. Tam czekał już na nich Czarny Pan.
 ****

niedziela, 12 maja 2013

Cześć! Może najpierw się przedstawię i opowiem coś o sobie.
Kim jestem?
Jestem Quenna Fides, największa marzycielka jaką ujrzał świat (albo raczej największa egoistka jaką ujrzał świat).
Dlaczego ten pseudonim?
"Quenna" od Queen, czyli królowa. Znajomi i rodzina nazywają mnie królewną, księżniczką.
"Fides" skojarzyło mi się z jakimś starym angielskim rodem.
W skrócie: arystokratka.
Moja historia  ( MOJE ŻYCIE)
Utorsamiam się ze Ślizgonami, ponieważ sama mam takie życie. Jestem rozpieszczonym dzieciakiem, dostaję zawsze to co chcę, wokół mnie kręcą się sami fałszywi przyjaciele. Nie posiadam czegoś takiego jak uczucia, wszystko co okazywałam do tej pory, było jak wyuczona kwestia, każdy uśmiech, każda łza była kłamstwem. Od dziecka nie okazuję emocji, po co mi były. 
Rodzice, ani nikt inny nie okazał mi nigdy miłości, ostatnio przytulili mnie podczas pierwszej komunii..... zawsze uważałam miłość za wymysł wyobraźni ludzkiej.  Dopiero tydzień temu przejrzałam na oczy, ale tylko i wyłącznie dzięki kumplowi ze szkoły. 
Jestem pewna, że nigdy już nie wrócę do normalności..... o czym ja mówię to jest dla mnie normalność..... Do końca życia będę bez uczuciową maszyną z convers'ami na nogach i ray ban'ami na zadartym w górę nosie... Ale bohaterowie mojej powieści może się zmienią.....

Chciałabym podziękować osobom bez krórych na pewno nie zaczełabym pisać. Dziewczyny jak przeczytałam wasze blogi to po prostu oniemiałam z wrażenia.
DZIĘKUJE:
Angusie- za jej łączenie dobra i zła. http://dracohermiona.blogspot.com/
Vaneti Noks- za jej poczucie humoru http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/
Nox- za pasjie jaką wkłada w pisanie http://nox-dramione.blogspot.com/
Florence- za pozytywne ukazywanie ciemnej strony :) http://historia-hermiony-riddle.blogspot.com/

BOHATEROWIE:



DRACO MALFOY

Szesnastoletni Casanova Hogwartu, śmierciożerca, posiada czystą krew. Znajomy Pansy, Blaise i Teo. Jest przyszywanym bratem Jane. Rozchwytywany przez dziewczyny, lecz czy znajdzie prawdziwą miłość?



JEANNE WELTER (JANE)
Jest śmierciożercą, przeniosła się na szósty rok do Hogwartu i trafiła do Slytherinu wcześniej uczyła się we Francji. Przyjaciółka Draco, kumpela Pansy i Teodora .Cechuje ją brak uczuć. Czy nauczy się kochać? Czy znajdzie miłość wcześniej niż Draco?



PANSY PARKINSON
Ślzgonka, pzyjaciółka Blaise, Draco, Teo i Jane. Arystokratka. Prefekt Naczelna Slytherinu .Jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole. Często zajmuje się sfataniem, lecz czy sama znajdzie miłość?



BLAISE ZABINI
Prefekt Naczelny, miłóśnik ognistej Wisky, śmierciożerca, wice-przystojniak szkoły. Najzabawniejszy uczeń Hogwartu, Czy znajdzie tą jedyną?



TEODOR NOTT
Kumpel Draco, Blaisa, Pansy i Jane. Dobrze się uczy, znany jest z pokojowego rozszczygania konfliktów. 





AVIS ORSON



Hestia Carrow



Adelajda Murton




Agnes Monkleigh

Ślizgonki: Avis, Tracy, Astoria i Mili próbują zepsuć życie wszystkim dziewczynom które są blisko Draco, Teo i Blaisa. Chcą za wszelką cenę dostać się do elity Slytherinu.


Specjalnie napisałam tylko bohaterów z domu węża, reszta pojawi się w opowiadaniu. 
Pozdrawiam, Quenna.